„Chciałbym zwrócić zakupiony u pana pojazd!”

To zdanie potrafi wywołać spore emocje u sprzedawcy, profesjonalnego, czy też prywatnego, który pozbył się swojego starego auta.
Sprzedaje sporo aut, temat zwrotów nie jest mi obcy.
Czasem rzeczywiście jest to awaria tuż po zakupie, zwykły przypadek, oczywiście w takim przypadku auto do mnie wraca. Ale istnieje też, zdaje się coraz powszechniejsze zjawisko nadużywania ochronny konsumenta.
Sam miałem przypadki klientów pytających o możliwość zwrotu dwudziestoletniej Hondy, półtora roku po zakupie, z powodu pojawienia się korozji ![]()
![]()
Ciekawym przypadkiem był Golf ze zdjęcia.
Egzemplarz pochodził z 1998 roku, miał przebieg wyświetlany 380 000 kilometrów, był wyposażony w silnik 1.6 oraz instalację LPG.
Całość pomimo wieku i przebiegu funkcjonowała dość poprawnie, choć jak nie trudno się domyślić, nieuchronnie zbliżał się nasz Golf do kresu swojego technicznego istnienia.
Został on wystawiony za kwotę 3900 złotych, wpadając w kategorię ” Najtańsze Pojazdy Z LPG w KRAJU”
Zainteresowani pojawili się już następnego dnia. Ojciec z synem, Golf będący 9 lat starszy od nabywcy, został wybrany na pierwsze auto, dla młodego ucznia szkoły mechanicznej.
Zawsze przy sprzedaży, pojazd opisuje w protokole odbioru, stosowny opis, dostał także Golf, gdzie wyszczególniłem wszelkie istniejace, i przyszłe defekty auta.
Zgodziliśmy się, że spory sukcesem będzie jeśli pojazd przejeździ kolejny rok.
Po trzech tygodniach, zdenerwowany ojciec nabywcy zażądał zwrotu gotówki za Volkswagen’a.
Stwierdził że po rozebraniu silnika, syn wykrył wydmuchaną uszczelkę pod głowicą, co przed nimi ukryłem.
Nie potrafił odpowiedzieć, w jaki sposób technicznie można tego dokonać,ani po co rozbierali silnik.
Ale nie miało to znaczenia, ponieważ w protokole jasno ustaliliśmy że pojazd „jest skrajnie zużyty, a każdy jego element może ulec awarii w dowolnym momencie, generując koszty przekraczające wartość pojazdu.